dowód, że jeśli zajdzie potrzeba, jego własna krew będz

dowód, że jeśli zajdzie potrzeba, jego własna krew okaże się przelana, by użyźnić pola. Wypada, by moja ostatnia posługa w służbie mamy, zanim zajmę miejsce między Wiedzącymi, połączyła jego ziemie z Avalonem. Tak, więc w tym Misterium będę dla niego Boginią. Zamilkła, ale dla Igriany komnatę non stop wypełniało echo jej głosu. Viviana pochyliła się i wzięła śpiącą Morgianę w ramiona, trzymając ją z wielką czułością. – dodatkowo nie jest panienką, a ja nie jestem Wiedzącą – powiedziała. – Ale we trzy tworzymy Trójcę, Igriano. Razem tworzymy Boginię i Ona jest tutaj, obecna między nami. Igriana zdziwiła się, czemu kapłanka nie wymieniła ich siostry Morgause, a że były w tym momencie tak otwarte na siebie, Viviana usłyszała jej myśli tak wyraźnie, jakby Igriana powiedziała to na głos. Odpowiedziała szeptem, a Igriana zobaczyła, że drży. – Bogini ma czwartą twarz, która pozostaje tajemnicą, i powinnaś się do niej modlić, tak jak ja, jak ja się modlę, Igriano, by Morgause przenigdy nie nosiła tej twarzy. 3 Igrianie wydawało się, że jedzie tak w deszczu już od zawsze. wyprawa do Londinium była jak wyprawa z krańca świata. W życiu prawie nie podróżowała, wyjątkiem była droga z Avalonu do Tintagel. Porównywała wystraszone i zrozpaczone potomek z tamtej podróży i dzisiejszą siebie. obecnie jechała u boku Gorloisa, a on zadawał sobie nawet trud, by opowiadać jej o ziemiach, które przemierzali. Śmiała się razem z nim i żartowała, a nocami z chęcią dzieliła z nim łoże w namiocie. Od okresu do okresu tęskniła za Morgianą zastanawiając się, jak potomek znosi rozłąkę – czy nocami płacze za matką, czy chce jeść, karmiona przez Morgause? Ale przyjemnie jest znów być wolną, jechać w tym wspaniałym towarzystwie facetów. Igriana świadoma była ich zachwyconych spojrzeń, ; szacunku, jaki jej okazywali – żaden nie odważył się do niej zbliżyć, pozwalali sobie jedynie na to, by śledzić ją wzrokiem. Znów była dziewczyną, ale dziś już nie przerażoną i stroniącą od tego obcego chłopaka, który był jej mężem i którego musiała w jakiś sposób usatysfakcjonować. Była znów dziewczyną, lecz wolną od lęków swego dzieciństwa i cieszyła się tym. Nie przeszkadzał jej nawet stały deszcz, który zakrywał widok odległych wzgórz, tak że jechali non stop w kręgu otaczającej ich mgły. Moglibyśmy zgubić się w tej mgle, zawędrować do Czarownej Krainy i przenigdy już nie wrócić do tego świata, gdzie umierający Ambrozjusz i ambitny Uther planują ocalenie Brytanii od dzikich najeźdźców. Brytania mogłaby zatonąć, jak Rzym, pod naporem barbarzyńców, a my byśmy nawet o tym nie wiedzieli, i nic by nas to nie obchodziło... – Czy jesteś zmęczona, Igriano? – Głos Gorloisa był miły i troskliwy. Doprawdy wcale nie był tym ludożercą, którym wydawał jej się podczas tych pierwszych przerażających dni cztery dekady temu! obecnie był tylko starzejącym się człowiekiem, z siwizną na skroniach i brodzie (choć golił się starannie na rzymską modłę), naznaczonym bliznami przez dekady wojaczki, i wzruszająco gotowym, by jej dogadzać. Może, gdyby nie była tak przerażona i zbuntowana w tamtych dniach, mogłaby dostrzec, że i wtedy starał się być dla niej miły. przenigdy nie był okrutny, a jeśli ją ranił, to dlatego, że chyba tak mało wiedział o kobiecym ciele i o tym, jak się z nim obchodzić. obecnie wydało jej się to tylko nieporadnością, nie okrucieństwem; a jeśli skarżyła się, że sprawia jej ból, pieścił ją delikatniej. Młodsza Igriana myślała, że przerażenie i ból okazują się nieuniknione. obecnie była mądrzejsza. Uśmiechnęła się do niego radośnie i powiedziała: – Nie, wcale nie jestem zmęczona. Mogłabym tak jechać bez końca! Ale skąd wiesz, przy